Tony Bloom - hazardzista czy wizjoner biznesu?

Ocena 4.09/33 głosy
Tony Bloom - hazardzista czy wizjoner biznesu?

Każdy gracz siadający do pokerowego stołu, zatwierdzający kupon u bukmachera czy wrzucający monetę do automatu marzy o jednym – o wielkich pieniądzach. Pieniądzach, które zapewnią mu dostatnie życie bez konieczności codziennego chodzenia do pracy. Tak jak w przypadku Tony’ego Blooma.

Oto historia niezwykle uzdolnionego człowieka. Czego się nie dotknął, odnosił sukces. Przechytrzył system i na hazardzie dorobił się fortuny. Poznajcie Tony’ego Blooma.

  1. Rekin wśród hazardzistów
  2. Victor Chandler i Premier Bet
  3. Za stołem pokerowym
  4. Starlizard
  5. Prezes Brighton & Hove Albion
  6. Podsumowanie

Rekin wśród hazardzistów

Tak jak każdy złodziej i przestępca marzy o udanych kradzieżach w rodzaju tych, których dokonywali George Clooney ze swoją szajką w serii „Ocean’s”, tak każdy hazardzista chciałby znaleźć się w skórze Blooma. Jednak po kolei…

Anthony Grant „Tony” Bloom na świat przyszedł w roku 1970 w Brighton w Wielkiej Brytanii. Jak sam o sobie mówi, żyłkę hazardzisty miał od młodości, a pierwsze kieszonkowe na maszynach przepuszczał już w wieku 7–8 lat. Pasję do hazardu odziedziczył po dziadku Harrym Bloomie, który poza miłością do „Mew” (drużyny Brighton & Hove Albion) uwielbiał oddawać się przyjemnościom, jakim niewątpliwie były dla niego wyścigi psów czy koni. Wprawdzie dziadek nie odnosił sukcesów, ale liczyła się dobra zabawa.

Jabłko nie pada daleko od jabłoni, więc Bloom szybko złapał bakcyla hazardu. Swoją przygodę rozpoczął od jednorękich bandytów, następnym krokiem były zakłady u bukmacherów. Ze względu na młody wiek Tony musiał posługiwać się podrabianymi dowodami. Początek przygody z zakładami bukmacherskimi wcale nie był dla niego nieprzerwanym pasmem sukcesów. W połowie lat 90. na meczu krykieta pomiędzy Anglią a Indiami Zachodnimi w jednym zakładzie przegrał 5 tys. funtów, co w tamtym czasie było dla niego dużą kwotą.

Bloom to człowiek pochodzący z dobrego domu, który kształcił się na prestiżowej uczelni Lancing College. O tym, jakiego kalibru jest to szkoła, najlepiej świadczy czesne – 23 tysiące funtów rocznie. Potem studiował matematykę na uniwersytecie w Manchesterze.

Karierę zawodową zaczynał w firmie Ernst & Young, gdzie pracował w dziale księgowości. Później był przedsiębiorcą. Jak się okazało, umiejętności analityczne i smykałka do biznesu otworzyły mu drzwi do nieosiągalnych dotąd pieniędzy.

Prowadzisz własną firmę? Jesteś przedsiębiorczy i masz głowę do interesu? Typuj zakłady u bukmacherów dla przedsiębiorców.

Victor Chandler i Premier Bet

Świat zakładów bukmacherskich od środka po raz pierwszy poznał w firmie Victor Chandler (obecnie znanej jako BetVictor). Na zakładach Bloom wygrywał na tyle dużo, że założona w roku 1946 firma postanowiła go mieć po swojej stronie i zatrudniła go, kiedy wchodziła na rynek azjatycki. Korzystając w niej ze swoich matematycznych zdolności, na podstawie zdobytych informacji Tony Bloom układał korzystne dla firmy linie handicapu azjatyckiego. Jedna z legend głosi nawet, że w dniu finału mistrzostw świata w roku 1998 osobom w zarządzie zalecił wysoką grę na „Trójkolorowych”. Ile w tym prawdy, nie wiadomo, ale jak wiemy, Francja po jednostronnym meczu wygrała ten finał 3:0.

Praca na cudzy rachunek nie była jednak dla niego spełnieniem marzeń. W końcu rozwinął się na tyle, że postanowił stworzyć własną firmę bukmacherską. Tak powstał Premier Bet. Ten bukmacher online założony w roku 2002 oferował szerokie linie zakładów w handicapach azjatyckich. Bloom przewodził firmą do roku 2005, kiedy to za 1,2 mln funtów odsprzedał ją Interactive Gaming. Trzeba przyznać, że ta kwota, chociaż w zasadzie wysoka, to jak na cenę sprzedaży firmy bukmacherskiej nie jest imponująca.

Za stołem pokerowym

Tony Bloom podbija stawkę przy stole do pokera
Przy stołach pokerowych stawiał czoło najlepszym.

Bukmacherka nie była jedynym talentem Tony’ego Blooma. Równie dobrze jak w punkcie przyjmowania zakładów czuł się przy stole pokerowym. Postać tę dobrze znają miłośnicy pokera. Jego sukces zbiegł się w czasie z pierwszą falą popularyzacji pokera online we wczesnych latach XXI wieku. Jest on współzałożycielem serwisów pokerowych Tribeca Tables i St Minver, które w 2005 roku zostały sprzedane za ponad 200 mln dolarów. Nie wiadomo dokładnie, ile Bloom zarobił na tej transakcji, ale na pewno jego konto z tego tytułu zasiliło kilkadziesiąt milionów dolarów.

Sam również z sukcesami zasiadał przy pokerowym stole. Jego przydomek „The Lizard” (jaszczurka) wziął się właśnie od zielonego sukna i opanowanego, pozbawionego emocji stylu gry. Podczas gry jest on podobno zimnokrwisty jak jaszczurka. Ile zarobił na pokerze? W samych tylko turniejach online ponad 3 mln dolarów. Przy pokerowym stole jest ponoć tak skuteczny, że po zsumowaniu wygranych i podzieleniu ich przez liczbę turniejów okazuje się, że to najbardziej efektywny gracz na świecie. Tak przynajmniej twierdzą niektórzy eksperci.

Przeczytaj: Zarabianie na bukmacherce.

Liczne turniejowe sukcesy Tony’ego Blooma sprawiły, że stał się znanym i rozpoznawalnym pokerzystą. Zarabiał kartami dużo pieniędzy, jednak do ścisłej światowej czołówki pokerzystów nigdy nie było mu dane należeć. W 2005 roku wyzwał na pojedynek head-to-head z nagrodą 500 tys. dolarów Kanadyjczyka Daniela „Kid Poker” Negreanu. Bloom przegrał to starcie. Ani razu nie zdobył tytułu World Poker Tour czy European Poker Tour, nie mówiąc już o bransoletach za tytuł w World Series of Poker. Dla porównania wspomniany Negreanu najcenniejszych niepieniężnych nagród w pokerze ma aż sześć.

Starlizard

Jeśli opisane wyżej dokonania Blooma nie zrobiły na kimś wrażenia, to już na pewno o jego geniuszu świadczy założenie firmy Starlizard. Powstała ona w roku 2006 i jest syndykatem bukmacherskim. Jeśli mielibyśmy nadal posługiwać się terminologią filmową z początku artykułu, porównalibyśmy ten podmiot do tego, którym kierował grany przez Ala Pacino Walter Abrams w filmie Podwójna gra. W filmie nosa do przewidywania rezultatów spotkań miał Brandon Lang (Matthew McConaughey), firma zatrudniała wielu analityków i statystyków, którzy mieli odgadnąć wynik meczu. Tu jest podobnie.

Starlizard w czterech różnych działach zatrudnia ponad 150 osób. Wszystko po to, aby na podstawie statystyk, zdobytych informacji i zaawansowanych algorytmów komputerowych rodem z giełd przewidzieć zwycięzcę spotkania. Co ciekawsze, stworzony przez Blooma Starlizard nie jest jedynie teoretycznym projektem. Mimo że Bloom nie zajmuje tam żadnego stanowiska dyrektorskiego, jasne jest, że firma istnieje po to, aby zwiększyć skuteczność zawieranych przez niego zakładów na rynku azjatyckim. Analizowane są nie tylko najpopularniejsze rozgrywki, ale też te niszowe ligi, jak japońska, turecka czy australijska. Poza tym syndykat obstawia również mecze krykieta.

Z jakim wynikiem? Okazuje się, że rocznie Starlizard generuje zyski z zakładów wynoszące około 20 mln funtów (niektóre źródła mówią nawet o 100 mln funtów) przy yieldzie z inwestycji wynoszącym 2–3%. Pokazuje to tylko, jak ogromnymi środkami dysponuje ten syndykat. Zresztą chcąc podnieść pulę, Bloom do swoich inwestycji dopuszcza partnerów z zewnątrz. Jednak tylko tych, którzy chcą i mogą zainwestować naprawdę potężne pieniądze – w wysokości co najmniej 2 mln funtów.

Przy takich zyskach firma dokładnie lustruje swoich pracowników. Nie tylko nie mogą oni osobiście obstawiać wyselekcjonowanych przez podmiot zakładów, ale nawet istnieje zakaz posiadania przez nich kont na portalach społecznościowych. W zamian, poza godziwymi warunkami pracy (siłownia, bilard, rzutki, darmowa jadalnia), mogą liczyć na zarobki do 40 tys. funtów rocznie. Wielu bankierów czy analityków takie kwoty jednak by nie przekonały. Dlatego poza tym dwa razy w roku Bloom oferuje swoim pracownikom pochodzące z wygranych premie, sięgające ok. 10 tys. dolarów każda.

Prezes Brighton & Hove Albion

Tony Bloom trzyma zdobyty puchar przez drużynę Brighton & Hove Albion
Brighton & Hove Albion w Premier League.

Bloom po dziadku odziedziczył nie tylko miłość do hazardu, ale też wielką sympatię do drużyny piłki nożnej Brighton & Hove Albion. W latach 70. XX wieku jego dziadek był wiceprezesem klubu z Brighton. „The Lizard” od roku 2009 ma większościowe udziały w zespole „Mew”. To właśnie głównie dzięki jego zasługom klub ten gra dziś na poziomie Premier League. Po 30 kolejkach sezonu 2017/2018 zespół z Brighton zajmuje 11 miejsce i jest na dobrej drodze do utrzymania się w Premier League. Ostatni raz w najwyższej klasie piłki nożnej klub z Brighton grał w 1983 roku.

Po objęciu sterów przez Blooma zespół awansował najpierw do Championship (drugi poziom rozgrywek w Anglii), aby po kilku latach nieudanych występów w barażach wywalczyć sobie w sezonie 2016/17 pod okiem irlandzkiego menadżera Chrisa Hughtona bezpośredni awans do Premiership. Szacuje się, że w Brighton Bloom zainwestował już blisko 300 milionów funtów, co w dużej mierze zostało przeznaczone na budowę stadionu Falmer Stadium i rozwój ośrodka treningowego.

Nie oznacza to jednak, że prezes „Mew” szasta pieniędzmi. Polityka transferowa klubu pokazuje, że jest inaczej. Wprawdzie przed sezonem klub się wzmocnił, ale w historii transferowej próżno szukać zakupów za kilkadziesiąt milionów euro. Najdroższym piłkarzem, który zasilił Brighton, był Jürgen Locadia, za którego PSV Eindhoven zapłacono 17 mln euro. Dwa miliony mniej kosztował José Izquierdo (FC Brugge), a 13 mln euro wart był Davy Pröpper (PSV).

https://www.youtube.com/watch?v=015fUVGPRLw

Podsumowanie

Historia Blooma wydaje się niesamowita i z pewnością jest doskonałym materiałem na hollywoodzki film. Człowiek, który wkroczył w świat hazardu, kiedy był jeszcze dzieckiem, nie dość, że nie dał się zwieść i ograć hazardowym firmom, to jeszcze sam je ograł, wykorzystując do tego matematykę, statystykę i swój racjonalny umysł. Chce się powiedzieć, że Bloom oszukał system, którego oszukać się nie da, gdyż w długim terminie niemal zawsze górą jest bukmacher.

Bloom może czuć się zwycięzcą. Opracował system pozwalający wygrać z bukmacherem, co przyniosło mu fortunę sięgającą kilkuset milionów funtów. Poza pieniędzmi zyskał sławę i sympatię. Nie tylko kibiców „Mew”, z którymi zdarzało mu się wracać z meczu publicznym środkiem transportu, ale także społeczeństwa. Choćby dlatego, że regularnie wspiera organizacje charytatywne, m.in. walczące ze stwardnieniem rozsianym.

Tony Bloom to kolejny przykład po Patricku Veitchu na to, że bukmacherów da się ogrywać, a regularny zarobek z typowania zakładów jest realny. Niemniej jednak należy być świadomym, że profesjonalne typowanie zakładów to ciężka praca, wymagająca pełnego zaangażowania oraz dużej analitycznej i emocjonalnej dojrzałości.

Podziel się
  • facebook
  • twitter
  • telegram

https://spryciarz.com/poradnik-typera/tony-bloom-116

Oceń ten tekst

Podobne artykuły