Spryciarz

W ramach przedostatniej, 37. kolejki angielskiej Premier League swój mecz rozegrają Liverpool i Chelsea Londyn. Pierwszy mecz na Stamford Bridge wygrała ekipa The Reds 2:1 po trafieniach Trenta Alexandra-Arnolda oraz Roberto Firmino. Dla gospodarzy wówczas strzelił N'golo Kante. W obecnym sezonie miała miejsce jeszcze jedna historia pomiędzy tymi drużynami - spotkali się bowiem na etapie 1/8 finału Pucharu Anglii. Wtedy górą okazała się ekipa prowadzona przez Franka Lamparda. W ostatnich dniach piłkarzom The Blues udało się zakwalifikować do finału tych rozgrywek.

Oficjalny nowy mistrz krajowy Liverpool już pod koniec sezonu nie przejmuje się zbytnio punktami. W ostatnich pięciu meczach ligowych zdobyli zaledwie 7 punktów, ulegając między innymi Manchesterowi City oraz Arsenalowi. A jeszcze niedawno mówiono o nich w kontekście drużyny, która nie zanotuje żadnej porażki do końca sezonu. Przed nimi dwa ostatnie spotkania w tej kampanii, więc nie ma się co zbytnio forsować. Pomimo tego, że trochę spuścili z tonu, to i tak są drużyną, która ma najmniej bramek straconych. Po 36 rozegranych spotkaniach bramkarze Liverpoolu wyciągali piłkę z siatki tylko 29 razy. Obecnie najlepszym strzelcem The Reds jest Mohammed Salah z 19 trafieniami na koncie.

Chelsea co prawda niedawno wyprzedziła w klasyfikacji ogólnej ekipę Leicester, jednak przed nią dwa trudne spotkania i musi się mieć na baczności. Oprócz wspomnianej drużyny Lisów, chrapkę na Ligę Mistrzów 2020/2021 ma też Manchester United, który obecnie jest w bardzo dobrej formie. Ostatecznie myslę, że to właśnie United i Chelsea zajmą kolejno 3. i 4. miejsca premiowane. Co ciekawe The Blues są najgorszą drużyną pod względem ilości straconych bramek spośród drużyn znajdujących się obecnie w górnej połowie tabeli. Nawet będące na 14. miejscu Crystal Palace straciło ich mniej. Najlepszym strzelcem Chelsea wciąż pozostaje Tammy Abraham, który zgromadził już 14 bramek.

Ostatnie potyczki ligowe

Tydzień wcześniej Liverpool przyjechał na Emirates Stadium mierzyć się z Arsenalem. Podopieczni Jurgena Kloppa przegrali to spotkanie 1:2, pomimo ogromnej dysproporcji względem stworzonych sytuacji. Można to ująć w ten sposób, że Kanonierzy wykorzystali 66% wszystkich akcji podbramkowych. Aż osiem razy więcej okazji na strzelenie bramki mieli goście, lecz piłka po ich uderzeniach wpadła do siatki zaledwie raz. Statystyki rodem ze sławnego już meczu Celticu Glasgow z FC Barceloną, gdzie szkocki klub zakończył spotkanie tym samym korzystnym rezultatem. Liverpool dobrze zaczął spotkanie, bo to właśnie przyjezdni pierwsi w tym meczu objęli prowadzenie w 20. minucie. Autorem bramki na 0:1 był Sadio Mane (Liverpool). Najwidoczniej piłkarze Mistrza Anglii poczuli się zbyt swobodnie, że pozwolili swoim rywalom na zdobycie dwóch bramek jeszcze przed zejściem do szatni po 45 minutach. Wpierw cios wymierzył Alexandre Lacazette (Arsenal) w 32. minucie meczu, a 12 minut później na listę strzelców wpisał się Reiss Nelson (Arsenal), dla którego było to pierwsze trafienie w tym sezonie Premier League. Druga połowa to przede wszystkim szalony pościg Liverpoolu do odrabiania strat oraz świetnie zorganizowana defensywa Arsenalu z bramkarzem w roli głównej, która ostatecznie nie dopuściła do wyrównania w tym spotkaniu. Arsenal zdecydowanie spóźnił się z odrabianiem strat punktowych. Europejskie puchary na następny sezon nie dla nich.

Ostatnim meczem Chelsea było domowe spotkanie przeciwko Norwich. Piłkarze Franka Lamparda wygrali spokojnie 1:0, a jedynym strzelcem w tej rywalizacji został Olivier Giroud (Chelsea), który wykorzystał świetne podanie od partnera z drużyny w 45+3. minucie spotkania. Mecz bez większej historii, podobnie jak w meczu The Reds oglądaliśmy jednostronne widowisko, z tą różnicą, że tutaj przynajmniej rezultat jest adekwatny. Zdegradowane do Championship Norwich jest obecnie najgorszą drużyną w okresie postpandemicznym. W tym meczu nie potrafili nawet oddać choćby jednego celnego strzału na bramkę rywala. Wiedziałem, że Chelsea wygra, lecz spodziewałem się większej ilości bramek z ich strony.

Przewidywane składy

4-3-3 Liverpool : Alisson - Alexander-Arnold\Gomez\vanDijk\Robertson - Wijnaldum\Fabinho\Keita - Salah\Firmino\Mane

4-3-3 Chelsea : Kepa - Azpiliceuta\Rudiger\Zouma\Alonso - Kovacic\Jorginho\Mount - Willian\Giroud\Pulisic

Zapraszamy do komentowania i udziału w Lidze Typerów!

Typ Eksperta : Remis w spotkaniu.

Nie widzę wyraźnego faworyta tego spotkania. Może gdyby kwestia mistrzostwa była otwarta moim oczywistym wyborem byłaby drużyna Jurgena Kloppa, jednak teraz to Chelsea bardziej potrzebuję punktów. Stać ich na to, lecz nie mogą sobie pozwolić na brak koncentracji w obronie. Liverpool na pewno będzie dochodził do korzystnych sytuacji, lecz pojawia się pytanie czy Chelsea pozwoli im z nich skorzystać.

Zdarzenie gramy w LV BET po kursie 3,75.

Pozostałe typy warte uwagi:

• Obie drużyny strzelą bramkę (kurs 1,58 w STS)