Mamy poniedziałek, 28 września i przed nami najciekawsze, w mojej opinii, spotkanie w angielskiej Premier League, czyli Liverpool - Arsenal. Włodarze ligi najwidoczniej chcieli zostawić najlepsze na sam koniec. W meczach pomiędzy tymi ekipami zawsze padało wiele bramek, a obecnie trwające rozgrywki zaskakują liczbami pod tym względem. Zatem należy nastawiać się na niesamowite igrzyska na Anfield. W każdym z ostatnich pięciu bezpośrednich potyczek ligowych (w konfiguracji Liverpool - dom, Arsenal - wyjazd) padły co najmniej 4 bramki. Ponadto, Liverpool ma serię 4 zwycięstw z rzędu od kiedy witał Arsenal na swoim stadionie. Obie drużyny z kompletem punktów do tej pory. Jedna z nich będzie musiała utracić ten status w poniedziałkowy wieczór.
Liverpool jako obrońca tytułu bardzo dobrze rozpoczął zmagania w kolejnym ligowym sezonie. Pierwsze zwycięstwo nad Leeds zdecydowanie należy przypisać Mohamedowi Salahowi, którego trzy trafienia pozwoliły na zwycięstwo przeciwko Leeds. Gdyby nie skuteczność Egipcjanina, fatalne błędy w defensywie The Reds byłby podstawą do straty punktów. Mecz z Arsenalem będzie również ważny z innych przesłanek. Otóż, po spotkaniu z Kanonierami, czeka na nich później jeszcze ważniejsze derbowe spotkanie z Evertonem na wyjeździe i tutaj istotny będzie układ tabeli. Everton wygrał swoją trzecią rywalizację w lidze co daje im komplet 9 punktów. Ewentualna utrata punktów z Arsenalem wpływie na komfort mentalny drużyny Jurgena Kloppa jeśli na mecz z Evertonem przystąpią rozstawieni z niższej lokaty niż lokalny rywal. A już na pewno wpłynie to na graczy The Toffees, którzy w tym sezonie pokazują się z bardzo dobrej strony i przewaga wynikająca z układu tabeli na pewno wpłynie na nich budująco. Należy odnotować że trzy ostatnie wyniki na Goodison Park kończyły się rezultatem 0:0.
Z kolei Arsenal zdążył się już zmierzyć z lokalnymi rywalami. Pierwsze dwa mecze były z londyńskimi ekipami, czyli Fulham i West Ham. I jak pierwszy mecz z beniaminkiem wypadł bez zarzutu, tak z popularnymi Młotami musieli się trochę namęczyć. Kanonierzy wzięli sobie do serca ostatnie problemy z poprzedniego sezonu i teraz dokonali bardzo przemyślanych transferów oraz przygarnęli młode nazwiska, które będą mogły liczyć na regularne występy w pierwszym zespole. Ściągnięcie Williana z Chelsea uważam za bardzo dobry ruch transferowy. Brazylijczyk daje im jakość z przodu i możliwości kreatywnych rozwiązań, co zdążył już pokazać w pierwszym spotkaniu ligowym, zaliczając dwie asysty. Do tego, będąc na placu gry, to właśnie jemu przypisane są stałe fragmenty gry bezpośrednio związane z dośrodkowaniami. Na uwagę zasługuje także młodziutki Bukayo Saka, który dostaje coraz to więcej minut, aby w niedalekiej przyszłości błyszczeć na Emirates.
Ostatnie potyczki ligowe
W zeszłym tygodniu The Reds rozgrywali wyjazdowe spotkanie przeciwko The Blues, których pokonali 2:0. Bohaterem meczu został Sadio Mane (Liverpool), któremu przypadły wszystkie zdobycze bramkowe. Kluczowym momentem w tym spotkaniu była niewątpliwie czerwona kartka, jaką zobaczył obrońca Chelsea w doliczonym czasie gry pierwszej części spotkania. Zmusiło to Franka Lamparda do wykonania zmiany. W miejsce ofensywnego piłkarza na plac gry wszedł Fikayo Tomori (Chelsea), który nie rozegrał dobrych zawodów tego dnia. Często spóźniony, często niepewny. Przy jednej bramce nie upilnował Senegalczyka, przez co ten miał dużo swobody przy oddawaniu strzału. Miało to miejsce w 50. minucie meczu. Nieco później, bo po 4 minutach, Mane ustrzelił swoją druga bramkę. Tym razem wykorzystał błąd innego piłkarza The Blues, a mianowicie bramkarza Chelsea, który jest dość znany ze swoich popełnianych błędów. Na szczęście klub sprowadził w jego miejsce nowego bramkarza, który miejmy nadzieję będzie wyglądał bardziej solidnie. Mane przejął próbę dalekiego wykopu bramkarza i bez problemu pokonał go z najbliższej odległości. Tym sposobem, w 54. minucie spotkania ustalił końcowy wynik.
19 września rozegrał się mecz pomiędzy Arsenalem a West Hamem, w którym gospodarze wygrali 2:1. Te mecze nigdy nie były łatwe dla Kanonierów, jednak i tym razem udało się rozstrzygnąć na własną korzyść. Na zwycięską bramkę musieli jednak poczekać do 85. minuty. Wszystko rozpoczęło się po myśli gospodarzy - duża kontrola spotkania oraz objęte prowadzenie w 25. minucie meczu za sprawą Alexandra Lacazette'a (Arsenal), który wykorzystał świetne podanie kolegi z drużyny. Jeszcze przed gwizdkiem kończącym pierwszą połowę do wyrównania doprowadził Michail Antonio (West Ham). Napastnik świetnie ubiegł obrońcę i na wślizgu wpakował piłkę do bramki. Decydującym trafieniem było to z 85. minuty. Wówczas, wchodzący z ławki 21-letni Edward Nketiah (Arsenal) ustalił wynik meczu na 2:1. Przeprowadzona akcja było bardzo podobna do tej, jaką przeprowadził West Ham przed przerwą. Na uwagę zasługuje fakt, że goście stworzyli dwa razy więcej sytuacji podbramkowych.
Przewidywane składy
4-3-3 Liverpool : Alisson - Alexander-Arnold\Gomez\vanDijk\Robertson - Keita\Fabinho\Wijnaldum - Salah\Firmino\Mane
3-4-3 Arsenal : Leno - Luiz\Gabriel\Tierney - Bellerin\Xhaka\Ceballos\Saka - Willian\Lacazette\Aubameyang
Zapraszamy do komentowania i udziału w Lidze Typerów!
Typ Eksperta : Obie drużyny strzelą bramkę.
Przeglądając wyniki ostatnich spotkań pomiędzy tymi drużynami oraz fakt, że w tej edycji Premier League mamy do czynienia z nawałnicą bramek spodziewam się wielu sytuacji dających szansę na zdobycie gola. Zarówno Liverpool, jak i Arsenal mają sporo jakości z przodu, na tyle, aby chociaż po jednym trafieniu wpisać na swoje konto.
Zdarzenie gramy w Totolotku po kursie 1,66.
Pozostałe typy warte uwagi:
- Liverpool wygra spotkanie (kurs 1,54 w BETFAN)
- Powyżej 3,5 bramek w spotkaniu (kurs 2,32 w Fortunie)
Obstaw mecz Liverpool - Arsenal w forBET teraz!