Dwie bramki, jedna piłka i rówieśnicy z Polski. Tyle było potrzebne dzieciom z dotkniętych rosyjską napaścią terenów Ukrainy, żeby chociaż na chwilę zapomnieć o traumie i w trakcie meczu przyjaźni czerpać radość z futbolu. – Z jednej strony jesteśmy bardzo szczęśliwi, z drugiej trochę żałujemy, bo chcieliśmy zaprosić jeszcze więcej dzieciaków z Ukrainy. Niestety wiele z nich bało się, że jeśli zostawią rodziny, to nie będą miały do czego wracać – mówi Ewelina Stępień-Kunik z fundacji Polish Soccer Skills, która zapewniła naszym sąsiadom pobyt w Szczawnie-Zdroju na profesjonalnym obozie piłkarskim.
Przez pół godziny spotkania młodzi piłkarze mieli wszystko, żeby poczuć się jak gwiazdy sportu. Stroje w narodowych barwach, hymny narodowe odtworzone przez meczem, obecność Konsula Generalnego Ukrainy i lokalnych polityków na trybunach sprawiły, że dzieciaki uwierzyły, że ich pasja, piłka nożna, ma znaczenie. – Kiedy wyszliśmy na boisko, liczyło się tylko zwycięstwo. Ciężko zapomnieć o tym, co dzieje się w naszym kraju, ale gra w piłkę bardzo pomaga. Dziękujemy za zaproszenie do Polski – mówił Dima Mykołenko, 11-letni bramkarz Ukrainy. Dla dzieciaków z obu krajów widać było, że mecz zorganizowany przez fundację Polish Soccer Skills to dużo więcej niż zabawa. Młodzi Ukraińcy odśpiewali hymn trzymając dłonie na sercach, z taką wiarą i energią, że aż na trybuny szczawieńskiego MOSiR zeszli się okoliczni mieszkańcy, żeby zorientować się co się dzieje.
Emocje jak na mundialu
Młodzi zawodnicy zostali oficjalnie powitani przez burmistrza Szczawna-Zdroju Marka Fedoruka oraz Konsula Generalnego Ukrainy Jurija Tokara. – Dziękuję Polakom za to, że tak nam pomagają. Dziękuję również w imieniu tych dzieciaków, które fundacja Polish Soccer Skills zaprosiła na swój obóz i pozwala im realizować swoje piłkarskie marzenia. Niech wygra lepszy! – uśmiechał się ukraiński dyplomata, a jego rodacy od pierwszego gwizdka ruszyli do ataku, jakby za wszelką cenę chcieli udowodnić, że to oni zasługują na miano tych „lepszych”.
Fenomenalne strzały z dystansu, slalomy między obrońcami, ostre wślizgi i walka do upadłego o każdą piłkę. Gdyby ktoś chciał młodych piłkarzy przekonać, że to nie jest mecz „o wszystko”, tylko towarzyskie spotkanie, na pewno by nie uwierzyli. W pierwszej części spotkania to Ukraińcy byli zdecydowanie lepsi. Raz za razem popisywali się futbolowym kunsztem, na przerwę schodząc z aż czterobramkowym prowadzeniem. – Oczywiście to są nasi goście, ale chyba za bardzo wzięliśmy sobie tę gościnność do serca na boisku – żartowali trenerzy polskiej drużyny. Po kilku korektach w składzie na drugą część gry młodzi Polacy wyszli odmienieni. Gdyby nie niski wzrost, można by śmiało uwierzyć, że w biało-czerownych barwach biega po boisku Robert Lewandowski, Piotr Zieliński, albo Karol Linetty czy Kamil Jóźwiak, którzy zresztą w przeszłości również trenowali na obozach fundacji Polish Soccer Skills. Hiszpanie nazwaliby to „remontadą”, a po polsku możemy śmiało powiedzieć o efektownej pogoni za korzystnym rezultatem, dość powiedzieć, że dosłownie na sekundy przed końcowym gwizdkiem Polacy doprowadzili do wyrównania, odrabiając ogromną stratę. O wyniku zdecydowała seria rzutów karnych, w której minimalnie lepsi okazali się Ukraińcy, w dużej mierze za sprawą świetnej postawy Mykołenki w bramce. Po ostatnim strzale nie brakowało łez. Z jednej strony łez rozpaczy w oczach tych, którzy przestrzelili kluczowe „jednastki”, z drugiej łez wzruszenia w oczach ukraińskich dzieciaków, które poczuły się jak kadrowicze, dający swojej ojczyźnie ważne i prestiżowe zwycięstwo.
Wielu bało się zostawić rodziny
– Płacz na boisku jest w porządku. To są dla młodych sportowców wielkie emocje. Dzieci powinny płakać tylko na boiskach, a nie w domach, ze strachu że na głowy spadnie im i ich rodzinom bomba, albo najeźdźcy zaatakują ich miejscowość. Cieszę się, że mogliśmy dać im przynajmniej namiastkę normalności – podkreśla Ewelina Stępień-Kunik. Dla fundacji Polish Soccer Skills zaproszenie (oczywiście za darmo i z refundacją wszelkich poniesionych kosztów) dzieci z dotkniętych wojną terenów Ukrainy było naturalnym krokiem. Jeszcze przed wojną fundacja prowadziła w kraju naszych wschodnich sąsiadów projekt Ukrainian Soccer Skills, pomagający w rozwijaniu piłkarskich talentów za Bugiem. Teraz, ze względu na rosyjską agresję, młodzi piłkarze zostali zaproszeni do Szczawna-Zdroju na wyjątkowy obóz, w którym brali udział wspólnie z polskimi rówieśnikami. Przez tydzień mieli opiekę najlepszych trenerów od techniki i taktyki, wikt, opierunek, a przede wszystkim spokój, bezpieczeństwo i przyjaźń. Na Dolny Śląsk dotarło jedenastu chłopców z Ukrainy, chociaż fundacja przewidziała dla nich aż 25 miejsc. Za nieobecnymi kryją się trudne historie.
– Wykonywaliśmy niezliczoną ilość trudnych telefonów. Wszyscy trenerzy, z którymi współpracowaliśmy w Ukrainie, biorą udział w działaniach wojennych. Dzieciaki z Mariupola czy Buczy często bały się zostawić swoje rodziny, ze strachu że nie będą miały do czego wracać. Niektórzy już stracili rodzica, jak 11-latek, który miał przyjechać do Szczawna, ale stwierdził, że teraz jest jedynym mężczyzną w rodzinie i musi opiekować się mamą i siostrą. Pękały nam serca za każdym razem, kiedy słyszeliśmy takie historie – mówi prezeska fundacji Polish Soccer Skills. Jej mąż, Krzysztof, z którym od 15 lat wspólnie organizują obozy dla młodych piłkarzy, podkreśla, że cała sytuacja ma dla nich też wymiar osobisty. – Moja rodzina pochodzi z terenów Ukrainy. Pierwsza część z okolic Tarnopola, a druga z Wołynia. Mamy trudną wspólną historię, tym bardziej trzeba robić wszystko, żeby zasypać wszystkie różnice i zadbać o przyjaźń pomiędzy naszymi narodami.
Trafią do naszej reprezentacji?
Co ciekawe, na koniec trwającego tydzień obozu w Szczawnie-Zdroju zostały przeprowadzone testy techniczno-motoryczne, które kwalifikują najlepszych uczestników wszystkich obozów organizowanych przez fundację do reprezentacji Polish Soccer Skills. Ta drużyna zmierzy się potem z najlepszymi akademiami Europy, na przykład Bayernem Monachium, Sportingiem Lizbona czy Manchesterem United. – I często wychodzimy z tych starć zwycięsko. Dzięki 15 latom przeprowadzania testów mamy narzędzia do tego, żeby wyłowić największe diamenty i później je szlifować. Dzieciaki z Ukrainy też oczywiście mają szansę na powołanie do naszej reprezentacji, wiele z nich wypadło bardzo dobrze. Ten obóz w ogóle był niezwykły, bo poza gośćmi z kraju naszych sąsiadów, wzięło w nim udział 25 dzieci z pilotażowego projektu „Ze szkoły do reprezentacji”. To nasz sposób na to, żeby wychwycić talenty, które na co dzień mają kontakt z futbolem tylko na lekcjach WF i podwórku – opowiada Konrad Kwiatkowski, trener pracujący z młodzieżą na obozach PSS, który przeszedł z fundacją pełną drogę. Najpierw był uczestnikiem obozu, później trafił do reprezentacji PSS, a obecnie szkoli młodzież jako trener.
W ramach tego projektu 25 szkół z całego kraju zostało objętych wsparciem merytorycznym, a na lekcjach WF przeprowadzane są testy pozwalające wyselekcjonować talenty, nad którymi warto pracować. W kilku placówkach w testach zwyciężyły dziewczynki, które na obozie imponowały swoimi umiejętnościami i ambicją. – Jesteśmy dumni z wszystkich uczestników. Tych z Polski, tych z Ukrainy. Tych ze szkół i tych, którzy już na co dzień trenują w dużych akademiach. Jesteśmy dumni nie tylko, a nawet nie przede wszystkim ze względu na to, co prezentowali na boisku, tylko ze względu na ich przyjaźń, którą mogliśmy codziennie podziwiać. Gdyby rządziły nami dzieci, nie byłoby mowy o żadnych wojnach – kończy Ewelina Stępień-Kunik.