Młode tenisistki 2019 – przyszłe gwiazdy w 2020 WTA?

Ocena 4.63/38 głosów
Młode tenisistki 2019 – przyszłe gwiazdy w 2020 WTA?

Gdy zaczynamy mówić o przewidywaniach wyników meczów tenisa ziemnego kobiet, większość doświadczonych ekspertów, analityków i dziennikarzy zachowuje umiarkowany dystans.

W czasach wyraźnej dominacji takich zawodniczek jak Steffi Graf, Martina Navratilova czy jeszcze do niedawna Serena Williams było to o wiele prostsze. Zawodniczki te miały bowiem wszystkie konieczne atuty potrzebne do bycia mistrzyniami w swojej dyscyplinie. Potwierdzeniem tych słów niech będzie choćby fakt, że w szczytowym okresie kariery każda z nich spędziła ponad 300 tygodni na pierwszym miejscu rankingu WTA. Dochodzi do tego ilość wygranych turniejów wielkoszlemowych, turniejów rangi Premier Mandatory czy innych, mniejszych, acz z pewnością nie mniej wymagających pod względem przygotowania fizycznego i mentalnego. Zwłaszcza ta druga kwestia wydaje się priorytetowa w sytuacji, w której mówimy o predyspozycjach tenisistek do osiągania rzeczy wielkich.

  1. Dlaczego trudno typować kobiecy tenis?
  2. Bianka Andreescu - debiutantka z wielkimi ambicjami
  3. Ashleigh Barty - z boiska do krykieta na ceglaną mączkę
  4. Sofia Kenin - czy Ameryka doczeka się następczyni Sereny Williams?
  5. Karolina Muchova - kolejna Czeszka w najlepszej pięćdziesiątce rankingu WTA

Wspomniana Serena Williams oprócz siły i celności pozwalającej jej w swoich najlepszych latach rywalizować niemal na równi z mężczyznami, prezentowała przede wszystkim wielką siłę mentalną. Niejednokrotnie podkreślała, że podczas meczu zawsze koncentruje się na rozgrywanym aktualnie punkcie i nie ma znaczenia czy prowadzi 6:1 5:0 i serwuje by wygrać mecz, czy próbuje do niego wrócić po błyskawicznie przegranej pierwszej partii.

Dlaczego trudno typować kobiecy tenis?

Najlepszy serwis, return, forhend czy też zdolność do rozegrania siedmiu trzysetowych meczów pod rząd nie wystarczą by zachować regularność w grze i utrzymać związaną z tym presję, dlatego współpraca z psychologiem i dbałość o sferę mentalną zawodniczek stawia się nierzadko wyżej niż przygotowanie fizyczne czy regularne treningi. W historii kobiecych zmagań na korcie można mnożyć przykłady tzw. „przegranych wygranych meczów”, w których tenisistka prowadząc w drugim secie z podwójnym przełamaniem i będąc dwa punkty od wygrania meczu przegrywała seta a w konsekwencji cały mecz. Takie zdarzenia wbrew pozorom są równie częste w dużych turniejach rangi WTA, co w kategorii ITF i przytrafiają się o wiele częściej czołowym zawodniczkom rankingu, na których ciąży o wiele większa presja.

Kobiety pod względem fizycznym potrafią oczywiście być równie twarde jak mężczyźni, jednak w sferze mentalnej kładą nacisk na zupełnie inne, bardziej emocjonalne czynniki. Zawodniczki, które osiągają sukcesy bardzo często współpracują z jednym trenerem czy całym zespołem specjalistów przez długi czas, cenią sobie bowiem przywiązanie i zażyłość, więź rodzącą się i rozwijającą wraz z kolejnymi sukcesami. Trenerzy tenisistek w turniejach, w których możliwy jest coaching w trakcie meczu, często pełnią rolę kogoś na kim można wyładować frustrację kiedy gra niezbyt się układa. Częściej słuchają zawodniczek, a rzadziej udzielają rad w kwestii samej gry, poruszania się po korcie itp. Dodają otuchy, próbując przekazać pozytywną energię, ponieważ wiedzą doskonale, że dana zawodniczka ma wystarczające umiejętności aby pokonać przeciwniczkę, trzeba tylko usunąć blokadę pojawiającą się w głowie. Kobiety o wiele rzadziej decydują się na zmianę trenera,  nawet jeśli po jakimś czasie współpraca nie daje zadowalających efektów.

W psychologii sportu istnieje rozróżnienie na tzw. złotą i zieloną strefę. W tej pierwszej znajdują się wszystkie elementy dotyczące danej dyscypliny, można powiedzieć – strona techniczna. Strefa zielona z kolei, to zbiór wszystkich relacji i doświadczeń pozasportowych, takich jak choćby relacje z rodziną i partnerem, co dla niektórych kobiet dużo trudniej oddzielić od życia zawodowego. Często przywoływane powiedzenie „kobieta zmienną jest”, to jak widać daleko idące uproszczenie jeśli chodzi o nierówną formę zawodniczek, ale we wszelkiego rodzaju prognozach, analizach i podsumowaniach sezonu trudno go uniknąć. Wystarczy przywołać kilka nazwisk z czołówki WTA by potwierdzić te słowa.

Angelique Kerber wygrywając dwa turnieje wielkoszlemowe w 2016 roku znalazła się na pierwszym miejscu rankingu WTA. W następnym sezonie tylko raz udało jej się dotrzeć do finału. Rok później forma na krótki czas powróciła, a kibice po wygranym przez Kerber Wimbledonie mieli nadzieję, że tenisistka znów gra na swoim najwyższym poziomie. Sezon zakończyła bardzo dobrym wynikiem, by w kolejnym ponownie zanotować spadek. Inna liderka rankingu, Simona Halep, mająca na swoim koncie, podobniej jak Kerber, dwa tytuły wielkoszlemowe, po tegorocznym zwycięstwie w Wimbledonie ma wyraźne kłopoty z dotarciem w kolejnych turniejach dalej niż do trzeciej rundy. Amerykanka Sloane Stephens po wygranym w 2017 roku US Open stanęła w miejscu, Dominika Cibulkova po fantastycznym sezonie 2016, przez dwa kolejne przeszła bez echa, obecnie praktycznie nie startuje w turniejach, a bukmacherzy zaproponowali już nawet zakłady na to czy w tym roku zakończy oficjalnie karierę sportową.

Oczywiście nie można oczekiwać od zawodniczek, że będą wygrywać zawsze, ale faktem jest, że od czasu wycofania się na drugi plan Sereny Williams, o wiele trudniej jest wskazać kandydatkę, która w przyszłości mogłaby na dłuższy czas zdominować świat kobiecego tenisa ziemnego. Nie znaczy to wcale, że nie możemy pokusić się o spojrzenie na wyjątkowe sukcesy młodych zawodniczek i spróbować zastanowić się jakie szanse mają aby utrzymać formę przez dłuższy czas i stać się gwiazdami, które będą świecić dłużej niż jeden sezon.

Bianka Andreescu - debiutantka z wielkimi ambicjami

Ten rok bez wątpienia należy do kanadyjskiej tenisistki rumuńskiego pochodzenia, 19-letniej Bianki Andreescu. Urodzona 16 czerwca 2000 roku córka rumuńskich imigrantów, w wieku 6 lat wyjechała z matką z powrotem do Rumunii, gdzie rok później pod okiem profesjonalnego trenera rozpoczęła naukę gry w tenisa ziemnego. W wieku 9 lat wróciła do Kanady, gdzie kontynuowała naukę gry w klubie tenisowym w rodzinnym mieście Mississauga w prowincji Ontario. Od dziesiątego roku życia trenowała już w profesjonalnym centrum tenisowym w Toronto trzy razy w tygodniu, poświęcając tenisowi większość wolnego czasu. Jako swoje idolki wskazuje Simonę Halep oraz Kim Clijsters.

Bianca Andreescu

Profesjonalna kariera Andreescu rozpoczęła się dwa lata temu, kiedy jako siedemnastolatka zadebiutowała w kwalifikacjach do Roland Garros, przegrywając z Terezą Smitkovą w trzech setach, co nie było szczególnym zaskoczeniem, biorąc pod uwagę wiek i debiut w tak dużej imprezie. O wiele lepiej sprawy potoczyły się na wimbledońskiej trawie, gdzie po przejściu trzech rund kwalifikacji Kanadyjka zadebiutowała w turnieju głównym. Bilans wygranych meczów na koniec roku kształtował się bardzo przyzwoicie, ale występy w turniejach rangi WTA pozostawiały jeszcze wiele do życzenia. W 2018 roku tenisistka skoncentrowała się przede wszystkim na turniejach rangi ITF, gdzie konsekwentnie zdobywała punkty i osiągała coraz lepsze rezultaty. Wygrała dwa turnieje, dwa razy znalazła się w finale i dwa razy w półfinale, poprawiając korzystny bilans z ubiegłego roku.

Mówienie o najlepszym roku w karierze tenisistki, która ma zaledwie 19 lat i prawdopodobnie wiele sukcesów przed sobą jest być może nie na miejscu, ale trudno przejść obojętnie obok tego czego Bianka dokonała w obecnym sezonie. Same liczby mogą wprawić w osłupienie, więc na początek przytoczę kilka z nich. W bardzo krótkiej jak dotąd karierze zawodowej zarobiła na kortach łącznie około 6,4 miliona dolarów, z czego aż 6,2 miliona tylko w tym roku! Sezon 2019 tenisistka rozpoczęła sklasyfikowana na 152. miejscu w rankingu WTA, w dzień publikacji tego artykułu znajduje się na pozycji 5. Pięć to także liczba przegranych meczów w tym sezonie, co przy 48 wygranych daje naprawdę imponującą statystykę. Liczba wygranych meczów przekłada się oczywiście na wygrane turnieje, których tenisistka w tym roku ma na swoim koncie aż 4.

Przeczytaj również: Porady jak obstawiać tenis na początku sezonu. Tłumaczymy dlaczego na początku sezonu warto obstawiać zakłady na mecze młodych tenisistów.

Już na początku sezonu zameldowała się w finale turnieju w Auckland, gdzie uległa bardziej doświadczonej Julii Goegres, pokonując jednak wcześniej m.in. Caroline Wozniacki i Venus Williams. Po przejściu kwalifikacji w Australian Open dotarła do rundy drugiej, gdzie lepsza okazała się Anastasija Sevastova, ale już wtedy było widać zacięcie i ogromną wolę walki. Nie zwalniając tempa, Andreescu wystąpiła w turnieju w Newport Beach, gdzie zdobyła swój pierwszy tytuł rangi WTA. Kolejny przełom nastąpił w marcu. Kanadyjka wygrała wówczas turniej rangi WTA Premier Mandatory w Indian Wells, pokonując o wiele wyżej notowane zawodniczki (począwszy od ćwierćfinału bukmacherzy konsekwentnie stawiali ją w roli underdoga) takie jak Dominika Cibulkova, świetnie grająca na kortach twardych Qiang Wang, Garbine Muguruza, Elina Svitolina i wreszcie w finale Angelique Kerber. Po wygranym turnieju, po ledwie czterech dniach przerwy, tenisistka postanowiła wystąpić w turnieju w Miami, gdzie w rundzie czwartej musiała wycofać się w trakcie meczu z powodu kontuzji prawego ramienia. Niecierpliwość najwyraźniej dała znać o sobie i już po dwóch miesiącach Andreescu postanowiła wystąpić w wielkoszlemowym Roland Garros. Niestety niewyleczona kontuzja odezwała się już po pierwszej rundzie i tenisistka wycofała się z turnieju. Kolejna absencja trwała do sierpnia i wciąż nie było jasne czy i na jakim poziomie Bianka będzie mogła grać. Występ w kanadyjskim Toronto rozpoczął się dwiema trzysetówkami, co zasiało ziarno niepewności w oczach kibiców ale także bukmacherów, którzy od rundy trzeciej zdawali się być pewni porażki Andreescu w kolejnej rundzie. Tymczasem dwa kolejne mecze zakończyły się zwycięstwem Bianki, a wprost proporcjonalnie do liczby przerw medycznych rosła liczba bandaży i plastrów pojawiających się na ciele tenisistki. W półfinale udało się wygrać w dwóch setach z grającą bardzo solidnie Amerykanką Sofią Kenin. W finale turnieju czekała Serena Williams i choć wiele wskazywało, że dla Bianki będzie to przeszkoda nie do pokonania, to jednak sam finał turnieju przeszedł do historii jako jeden z najkrótszych. Po rozegraniu czterech gemów, przy stanie 3:1 dla Andreescu Serena poddała spotkanie z powodu kontuzji.

Dwa tygodnie później Andreescu wystąpiła w drabince głównej US Open. Pokazała wówczas o wiele bardziej agresywny tenis. Na drodze do finału straciła ledwie dwa sety, a tam spotkała się ponownie z Sereną Williams. Bukmacherzy najwyraźniej zbagatelizowali poprzednie zwycięstwo nad wielokrotną mistrzynią, uznając, że głodna wielkoszlemowego sukcesu Serena nie da szans młodszej rywalce. Tymczasem Andreescu bez trudu pokonała Amerykankę w dwóch setach, stając się tym samym pierwszą Kanadyjką wygrywającą turniej wielkoszlemowy i czwartą w Erze Open debiutantką wygrywającą imprezę tej rangi. W kraju witano ją jak bohaterkę, a burmistrz Toronto, John Tory, z miejsca ogłosił dzień 16 września Dniem Bianki Andreescu.

Po wielkoszlemowym zwycięstwie tenisistka podkreślała w wywiadach, że teraz przyszedł czas na zrewidowanie swoich celów. Nie zamierza odpuszczać i planuje pokusić się o awans do pierwszej trójki rankingu oraz zwycięstwo w imprezie kończącej sezon – WTA Finals w Shenzen, do której ma już zagwarantowany awans. Patrząc na grę Andreescu i jej zachowanie na korcie wydaje się to być całkiem realne. Kanadyjka prezentuje bowiem bardzo agresywny, siłowy tenis, balansujący zwykle na granicy ryzyka. Rzadko kiedy decyduje się na granie na środek kortu a większość zdobywanych przez nią forhendowych winnerów to uderzenia na linię. Równie dobrze wygląda to od strony mentalnej, co było widać zwłaszcza w US Open, gdzie nie ugięła się pod rosnącym dopingiem dla swoich amerykańskich przeciwniczek, a także wytrzymała presję debiutantki, mierzącej się w dodatku z legendą kobiecego tenisa ziemnego. Warto także powiedzieć kilka słów o Biance Andreecu w kontekście wspomnianych wcześniej typów bukmacherskich. Kanadyjka jest obecnie na drugim miejscu w betting rankingu, więc ci, którzy zamiast uwierzyć w przewidywania legalnych bukmacherów uważnie obserwowali jej grę i typowali kolejne zwycięstwa mogą sobie pogratulować. Tym, którzy w sukces tenisistki nie wierzyli pozostaje cierpliwie czekać na spadek formy, ale wydaje mi się, że może to nie nastąpić zbyt szybko.

Ashleigh Barty - z boiska do krykieta na ceglaną mączkę

Ashleigh Barty nie jest w kobiecym tenisie postacią nową, ale jej osiągnięcia w ciągu ostatnich dwóch lat z pewnością zasługują na uwagę. Zainteresowanie tenisem rozpoczęło się u niej w wieku 5 lat i wszystko wskazywało na to, że Australijka poświęci się tej dyscyplinie w przyszłości. W 2011 roku wygrała juniorski Wimbledon, ale z czasem najwyraźniej o wiele lepiej zaczęła czuć się w grze podwójnej. W roku 2013 osiągnęła finał debla w Australian Open i na Wimbledonie, a rok później postanowiła zwiesić karierę i niewiele brakowało a zostałaby gwiazdą… krykieta. Do gry w tenisa ziemnego wróciła dwa lata później jako zawodniczka z siódmej setki rankingu (była wówczas na miejscu 623). Rok ten poza sukcesami w deblowych rozgrywkach ITF nie przyniósł niczego szczególnego, a na właściwy „restart” kariery przyszło poczekać do roku 2017 i wygranej w turnieju w Kuala Lumpur oraz występów w finałach imprez w Birmingham i Wuhan, co dało wymierny efekt w postaci błyskawicznego awansu na 17. miejsce światowego rankingu. Barty rozegrała wówczas równie dobry sezon deblowy, dołączając do kolekcji trzy trofea i występ w finale French Open.

Ashleigh Bartyu

W sezonie 2018 Australijka potwierdziła wyraźną zwyżkę formy wygrywając dwa turnieje w singlu (Nottingham i podsumowujący sezon WTA Elite Trophy) oraz aż cztery turnieje deblowe (Miami, Rzym, Montreal i US Open), co dało jej awans na 5. miejsce rankingu gry podwójnej. Na koniec sezonu była o ledwie dwa miejsca wyżej niż rok wcześniej ale chyba nikt nie miał wątpliwości, że jej powrót do gry w tenisa był bardzo dobrym pomysłem. W dobiegającym powoli końca sezonie 2019 przyszły kolejne sukcesy. Największy to oczywiście zwycięstwo w singlu Roland Garros, ponadto wygrane turnieje w Birmingham i Miami i objęcie w czerwcu pozycji liderki rankingu WTA, na której Barty ma szansę zadomowić się na dłużej.

W jej grze nie znajdziemy fajerwerków i szczególnego zróżnicowania. Praworęczna zawodniczka grająca oburęcznym bekhendem opiera swoją grę przede wszystkim na mocnym serwisie i grze slajsem, co na kortach ziemnych i twardych jest wyjątkowo skuteczne. U Barty należy zwrócić szczególną uwagę na niemal całkowity brak okazywanych na korcie emocji. Wynika to przede wszystkim z ogromnego skupienia zawodniczki, co podkreślał jej trener z czasów juniorskich, Jim Joyce – „Jej skupienie i koncentracja były wprost nieprawdopodobne […] W wieku dziewięciu lat grała z 15-letnimi chłopakami, a w wieku piętnastu – z dorosłymi”. Joyce nauczył ją wtedy bardzo ważnej rzeczy, będącej kluczem do tego by odnosić sukcesy w tenisie ziemnym, a mianowicie bycia dobrym człowiekiem. Ojciec tenisistki, Robert Barty, wspominał o czterech głównych kryteriach na które zwracał uwagę Joyce: „być miłą osobą, mieć radość z tego co się robi, być szanowanym i szanować innych, a jeśli przy okazji potrafisz grać w tenisa to całkiem fajny bonus”. Ashleigh zdaje się łączyć te cechy doskonale, sama podkreśla ogromną rolę rodziny w jej życiu, otwarcie opowiada o porażkach i obsesyjnie trenuje by zamienić je w sukces. Uważam, że kolejny rok może być dla Barty równie udany, a tenisistka nie poprzestanie na jedynym tryumfie wielkoszlemowym.

Sofia Kenin - czy Ameryka doczeka się następczyni Sereny Williams?

Amerykanie mają powody do zadowolenia, bo oto na horyzoncie pojawiły się dwie młode zawodniczki, 20-letnia Sofia Kenin i startująca jeszcze niedawno w rozgrywkach juniorów, 15-letnia Cori Gauff. Ta druga, mimo świetnego występu w tegorocznym, „dorosłym” Wimbledonie, gdzie została zatrzymana dopiero w czwartej rundzie przez Simonę Halep, podpisania kontraktu z Nike oraz sypiących się zewsząd gratulacji i zachwytów, jest moim zdaniem zbyt młoda by wyrokować jak potoczy się jej kariera w najbliższym czasie. Coco na korcie często pokazuje emocje, daje po sobie poznać zdenerwowanie, nie kryje łez po przegranej, a jeśli dodamy do tego presję i rosnące oczekiwania, to efekt może być różny, dlatego jak na razie warto przyjrzeć się jej starszej koleżance, która w tym roku odniosła najwięcej sukcesów ze wszystkich swoich rodaczek.

Sofia Kenin

Gdy mówimy o Sofii Kenin skojarzenia z Marią Sharapovą są całkiem na miejscu. Kenin, urodzona w Moskwie, przeniosła się jako dziecko z rodzicami do Stanów Zjednoczonych, na Florydę, gdzie w wieku pięciu lat rozpoczęła, podobnie jak Masha, trening gry w tenisa. Widać również pewne podobieństwa w stylu gry oraz podejścia do przeciwniczek, zwłaszcza tych bardziej utytułowanych. Brak lęku przed teoretycznie lepszymi zawodniczkami często przez kibiców i komentatorów tenisa jest równoznaczny z brakiem szacunku, dlatego Kenin oskarżano o arogancję, zarówno na korcie jak i w pomeczowych wywiadach. Dla niej samej zdaje się nie mieć to większego znaczenia, bo gdy staje naprzeciwko wyżej notowanej zawodniczki zaczyna grać o wiele lepiej, wznosząc się na wyżyny swoich umiejętności. Stąd też porównania do Martiny Hingis, która ze względu na warunki fizyczne, prezentowała tenis oparty przede wszystkim na finezji a nie na sile. Kenin, choć również drobnej budowy, gra tenis bardziej siłowy i ryzykowny. Potwierdziła to w tym sezonie, wygrywając aż trzy turnieje (Hobart, Majorka oraz Guangzhou) i awansując na najwyższe w karierze, 15. miejsce w rankingu WTA. Oprócz tego dotarła do półfinałów dwóch imprez rangi WTA Premier 5 (Toronto i Cincinnati), a w trzeciej rundzie French Open bez trudu ograła Serenę Williams. W sezonie 2019 Kenin rozegrała aż 69 meczów, podkreśla, że odczuwa zmęczenie ale nie zamierza odpuścić w kolejnym, a jej celem jest zdobycie tytułu wielkoszlemowego i objęcie pozycji liderki rankingu. Jeśli tylko uda jej się uniknąć kontuzji to może być jedną z zawodniczek, które powalczą o najwyższą stawkę w sezonie 2020.

Karolina Muchova - kolejna Czeszka w najlepszej pięćdziesiątce rankingu WTA

Czesi mogą pochwalić się liczną reprezentacją w tenisie ziemnym. W najlepszej setce rankingu WTA na tę chwilę znajduje się 8 reprezentantek tego kraju. W tym roku zadebiutowała wśród nich 23-letnia, urodzona w Ołomuńcu Karolina Muchova. Choć jej zawodowa kariera rozpoczęła się pięć lat temu, a tenisistka ma na swoim koncie już nieco ponad 200 zwycięstw, to nadal wiemy o niej stosunkowo niewiele. Tymczasem występy w tym sezonie wyraźnie pokazują, że warto przyjrzeć się tej postaci bliżej i obserwować jej poczynania w sezonie 2020. Muchova od początku zawodowej kariery rozgrywała mecze głównie w kategorii ITF Circuit, w której wygrała dwa turnieje.

Karolina Muchova

W rozgrywkach WTA dała się zauważyć w ubiegłym roku podczas US Open, gdzie po kwalifikacjach i pokonaniu m. in. Garbine Muguruzy dotarła do rundy trzeciej, w której lepsza okazała się Ashleigh Barty. Od tego sezonu Karolina startuje już tylko w turniejach rangi WTA i widać, że wyraźnie pnie się w górę. W Pradze nie udało się co prawda wygrać, ale pokonanie w finale turnieju w Seulu naszej rodaczki Magdy Linette dało Muchovej pierwszy tytuł. Należy też wspomnieć o ćwierćfinałach w Dausze i Wimbledonie, gdzie w rundzie czwartej po trzysetowej batalii pokonała pierwszą rakietę Czech – Karolinę Pliskovą. W przypadku Muchovej mamy do czynienia z zawodniczką, która konsekwentnie zbiera punkty i wyciąga wnioski z kolejnych meczów. Jeden wygrany turniej WTA może i nie wydaje się czymś spektakularnym, a mimo to tenisistka dzięki regularności w grze dotarła w tym roku na pozycję 37. światowego rankingu, podczas gdy w roku 2017 była 272.

Na największą uwagę w grze Muchovej zasługuje, oprócz wspomnianej regularności, umiejętność adaptacji do warunków panujących na korcie i stylu gry przeciwniczki. Można powiedzieć, że oprócz planu A i B ma bardzo często także i plan C, D a nawet E i to bez względu na typ nawierzchni. Rzadko kiedy biernie czeka na rozwój wydarzeń i od samego początku atakuje, lub w sytuacji gdy nie może poradzić sobie z przeciwniczką, natychmiast zmienia jeden, a czasem kilka elementów w grze, co dla tenisistek grających wedle ustalonego schematu bywa bardzo kłopotliwe, a w kobiecym tenisie jest nieczęsto spotykane. Oprócz tego pokazuje wyjątkowe opanowanie, które można porównać do tego prezentowanego przez jej starszą koleżankę – Karolinę Pliskovą. Cytując Matsa Wilandera, „oglądamy kogoś, kto jest w stanie dokonać wielkich rzeczy w przyszłości”.

Słowami siedmiokrotnego mistrza turniejów wielkoszlemowych można śmiało podsumować tegoroczne osiągnięcia wszystkich bohaterek niniejszego artykułu. Natomiast to, czy znajdą one odzwierciedlenie w rzeczywistości, czy też okażą się kolejnymi nie do końca trafionymi przewidywaniami, przekonamy się najpewniej w następnym sezonie.

Osoby, które preferują rozgrywki mężczyzn zachęcam również do przeczytania artykułu poświęconego młodym talentom w rozgrywkach ATP.

źródło zdjęć: wtatennis.com

Podziel się
  • facebook
  • twitter
  • telegram

https://spryciarz.com/poradnik-typera/mlode-tenisistki-2019-gwiazdy-tenis-2020-wta-160

Oceń ten tekst

Podobne artykuły