Tenis ziemny, dla osób regularnie śledzących rozgrywki ATP momentami może wydawać się bardzo przewidywalny. Czołowi gracze rankingu od lat dominują w najbardziej prestiżowych turniejach i choć fani chcą aby trwało to jak najdłużej, to jednak tenis ziemny, jak każdy sport, potrzebuje zmian i świeżej krwi.
Od kilku lat mówi się w tym kontekście o tzw. Nowej Generacji (Next Gen), czyli młodych, dobrze rokujących graczach, którzy z mniejszymi lub większymi sukcesami próbują przerwać supremację Wielkiej Trójki. Nie jest oczywiście tak, że Djokovic, Nadal i Federer dzielą między siebie wszystkie ważne tytuły, ale są to sytuacje na tyle rzadkie, że ilekroć któryś z nich odpada z turnieju, to przeważnie mówi się o niespodziance, podkreśla kiepską dyspozycję zawodnika, zmęczenie bądź kontuzje, a rzadziej mówi się o sukcesie niżej notowanego tenisisty, któremu sztuka pokonania mistrza wreszcie się udała.
Dla wielu, zwłaszcza młodych graczy, taki „mecz życia” często okazuje się kluczowym elementem kariery. Rośnie wiara we własne możliwości, co bardzo dobrze wpływa na sferę mentalną i pozwala grać i wygrywać z większą swobodą. Niniejszy artykuł jest poświęcony tenisistom, których gra w ostatnim czasie zyskała wyraźnie na jakości oraz tym, w których upatrywać można nadziei na wielkie sukcesy w sezonie 2020.
Pod koniec 2018 roku portal lobandsmash.com opublikował zestawienie 10 najbardziej rokujących młodych tenisistów. Obserwacje i przewidywania okazały się w dużej mierze trafione, kilku z nich odniosło znaczące sukcesy w sezonie 2019, niektórym przytrafiły się pechowe kontuzje wykluczające ich z rozgrywek na większą część sezonu, a jeszcze inni rozegrali jeden lub dwa dobre turnieje by później zniknąć z czołowych stron gazet i serwisów sportowych. Kilku natomiast zostało całkowicie pominiętych, ponieważ mało kto przypuszczał, że ich kariera może rozwinąć się tak błyskawicznie w ciągu niespełna roku. Najlepszym przykładem na poparcie tych słów jest oczywiście rosyjski tenisista Daniil Medvedev, który nie wiedzieć kiedy z łamiącego rakiety i obrażającego sędziów, wątłej postury gracza występującego głównie w challengerach, stał się zawodnikiem pokonującym najlepszych i wygrywającym turnieje rangi ATP.
Daniil Medvedev – rosyjska ofensywa
Profesjonalna kariera tego 23-letniego zawodnika rozpoczęła się w 2015 roku, kiedy to u boku Aslana Karatseva zagrał w Pucharze Kremla. W singlowych rozgrywkach ATP zadebiutował rok później w kwalifikacjach turnieju w Nicei, po których odpadł z turnieju w pierwszej rundzie. Na pierwsze zwycięstwo w głównej drabince nie trzeba było długo czekać. Trzy tygodnie później dotarł do drugiej rundy turnieju w Hertogenbosch. Oprócz tego zameldował się jeszcze w trzeciej rundzie turnieju w Moskwie. Medvedev koncentrował się wtedy głównie na występach w challengerach, gdzie konsekwentnie nabierał doświadczenia i przygotowywał się do startów w turniejach rangi ATP. Sezon 2016 zakończył bardzo solidnym wynikiem 69 zwycięskich meczów i dwóch wygranych challengerów, ale na sukcesy w bardziej prestiżowych turniejach przyszło jeszcze chwilę poczekać.
Na początku sezonu 2017 Daniil Medvedev w turnieju w Chennai dotarł do pierwszego finału ATP w karierze oraz do drugiej rundy Wimbledonu, pokonując w pierwszej nie byle kogo, bo Stana Wawrinkę. W skupiającym najlepszych graczy do lat 21 Next Gen Finals dotarł do półfinału i choć w całym sezonie nie wygrał żadnego turnieju to eksperci dostrzegli w Rosjaninie potencjał.
W styczniu 2018 Daniil potwierdził, że jest zawodnikiem z którym należy zacząć się liczyć. Wygrał turniej w Sydney, w Australian Open dotarł do drugiej rundy, na Wimbledonie do rundy trzeciej, wreszcie dwa wygrane turnieje na kortach twardych – w Winston Salem (turniej wygrany bez straty seta) i Tokyo, gdzie wyjątkowo gładko pokonał reprezentanta gospodarzy i najlepszego tenisistę Japonii – Kei Nishikoriego.
Przełomowym w karierze rosyjskiego tenisisty okazał się obecny sezon. Medvedev dotarł aż osiem razy do finałów, z których najważniejszymi są bez wątpienia kanadyjski Masters 1000 i wielkoszlemowy US Open, gdzie po pięciosetowej batalii uległ ostatecznie Rafie Nadalowi. Do tego należy dodać zwycięstwa w Sofii i w Cincinnati, gdzie udało mu się pokonać między innymi Novaka Djokovica oraz bardzo dobrze grającego w tym sezonie Davida Goffin, a także wygrany bez straty seta turniej w Sankt Petersburgu. Warto podkreślić, że finał w Sankt Petersburgu był dla Medvedeva piątym finałem imprezy rangi ATP z rzędu.
Daniil Medvedev to zawodnik pełen sprzeczności. Mierzący 198 cm wzrostu i dysponujący bardzo mocnym serwisem za swoje najmocniejsze zagranie wskazuje return, jako ulubioną nawierzchnię – korty trawiaste, choć największe sukcesy odnosi na kortach twardych. Medvedev posługuje się sprawnie trzema językami, uwielbia szachy i klasyczną literaturę rosyjską, a na korcie często sprawia wrażenie niezwykle opanowanego czy wręcz pozbawionego emocji, ale również pod tym względem potrafi wprowadzić w błąd uważnych obserwatorów. Tegoroczna edycja US Open była tego najlepszym przykładem, choć Medvedev był z tego znany także wcześniej. Cztery lata temu w amerykańskim challengerze w Savannah został zdyskwalifikowany za rasistowskie uwagi o tym jakoby Donald Young, jego ówczesny przeciwnik i sędziująca to spotkanie Sandy French byli w komitywie ze względu na ten sam kolor skóry. Wimbledoński mecz z Rubenem Bemelmansem kosztował Medvedeva 14,5 tysiąca dolarów kary, za dwukrotne obrażenie sędziego w trakcie meczu oraz rzucanie monet pod jego nogi po zakończeniu spotkania.
Przeczytaj również: Zakłady na tenis ziemny na początku sezonu. Wyjaśniamy dlaczego na początku sezonu tenisa ziemnego warto stawiać zakłady na młodych tenisistów.
O tym jak trudno rozgryźć Medvedeva nie raz przekonali się bukmacherzy, stawiając go często w roli underdoga. Tenisista nie raz otwarcie podkreślał jak bardzo zmęczony jest danym turniejem, opowiadał jakie kontuzje mu dokuczają, słaniał się po korcie, a w efekcie dochodził do finału. Obecnie w rankingu ATP zajmuje miejsce 4, co daje mu pewność wystąpienia w finałach ATP Tour w Londynie. Eksperci porównują jego styl gry do stylu Jimmiego Connorsa oraz Nikolaya Davydenki, podkreślając szczególny zmysł taktyczny i bardzo dobrą adaptację do aktualnych warunków gry.
Dominic Thiem – coraz bliżej sukcesu w Roland Garros
Bardzo poważnym kandydatem do przełamania dominacji Wielkiej Trójki jest wciąż Dominic Thiem. 26-letni tenisista urodzony w Wiener Neustadt konsekwentnie od trzech lat pozostaje w ścisłej czołówce rankingu ATP i prezentuje tenis na bardzo wysokim poziomie. Od 2015 roku Thiem wygrał już 14 turniejów singlowych, a zagrał w finałach 8. Każdego z zawodników Wielkiej Trójki udało mu się pokonać minimum trzy razy, a z Rogerem Federerem ma nawet dodatni bilans pojedynków H2H wynoszący 4-2, z czego dwa ostatnie zwycięstwa przypadają na ten rok. Drugi rok z rzędu dotarł do finału French Open i choć w obu przypadkach lepszy okazał się Rafael Nadal to Thiem udowodnił, że pokonanie Hiszpana na korcie ziemnym jest całkowicie w jego zasięgu i uniemożliwił mu obronę tytułu w tegorocznym turnieju w Barcelonie, gdzie z kolei w finale pokonał Daniila Medvedeva. Łącznie z dwunastu pojedynków tych tenisistów na kortach ziemnych Thiem wygrał dotychczas 3. Jak widać, Austryjak nie bez powodu wskazuje nawierzchnię ziemną jako swoją ulubioną, na której jak dotąd wygrał najwięcej meczów.
Najbardziej charakterystycznym elementem gry Thiema jest oczywiście jednoręczny bekhend, z którym nierzadko mają problem topowi gracze. Silne i płaskie uderzenia forhendowe z głębi kortu oraz bardzo mocny serwis, dochodzący nawet do 230 km/h sprawiają, że jest on wciąż jednym z głównych kandydatów do wielkoszlemowego tytułu w nadchodzącym sezonie. Główna przeszkodą mogą być ewentualne kontuzje, Thiem bowiem jest zawodnikiem stosującym katorżniczy trening. Jeśli dodamy do tego trud i pracę jaką wykonuje na kortach oraz ilość rozgrywanych meczów w sezonie to jego potencjalne wielkoszlemowe zwycięstwo może stanąć pod znakiem zapytania. Jeśli jednak ostrożniej zacznie planować starty w turniejach i umiejętnie oszczędzać siły to z pewnością w sezonie 2020 pozostanie bardzo groźnym zawodnikiem i warto będzie śledzić jego poczynania zwłaszcza na kortach ziemnych.
Stefanos Tsitsipas – klasyczna Grecja
Kolejnym pretendentem do zmiany warty jest grający jednoręcznym bekhendem młody Grek Stefanos Tsitsipas, który w wieku 21 lat stał się najlepszym tenisistą w historii tego kraju. Obecnie zajmuje 7 miejsce w rankingu ATP, ale już w ubiegłym roku dał się poznać jako gracz, który nieprzypadkowo w tak młodym wieku trafił do najlepszej dziesiątki. Zaczęło się od świetnego występu w Barcelonie, gdzie na drodze do przegranego co prawda finału (tytuł zdobył wówczas Rafael Nadal) Tsitsipas gładko pokonał takich graczy jak Diego Schwartzman i Dominic Thiem. Bardzo dobrze zaprezentował się również na Wimbledonie, gdzie dotarł do czwartej rundy. Przełomowym turniejem okazał się jednak dopiero kanadyjski Masters w Toronto, w którym mimo iż w finale ponownie lepszy okazał się Nadal, Grek dokonał sztuki niezwykłej pokonując czterech graczy z pierwszej dziesiątki rankingu z rzędu (w tym Novaka Djokovica). Po dwóch miesiącach od tego wydarzenia nadszedł czas na pierwszy tytuł ATP zdobyty w Sztokholmie i wreszcie imponujące zakończenie sezonu wygraną w turnieju Next Gen Finals, którą potwierdził status młodego dobrze rokującego tenisisty.
Choć do końca sezonu pozostało jeszcze trochę czasu to ten rok Tsitsipas może już zaliczyć do udanych. Rewelacyjny występ w Australian Open, gdzie udało mu się pokonać idola z dzieciństwa – Rogera Federera – a następnie dotrzeć aż do półfinału, gdzie zabrakło sił na Nadala, pozostanie w pamięci greckich kibiców na długo. Miesiąc później wygrany turniej w Marsylii, finał w Dubaju (tu lepszy okazał się Federer), zwycięstwo w Estoril oraz kolejny świetny rezultat i ważne osiągnięcie w karierze, czyli finał Mastersa w Madrycie oraz pierwsze zwycięstwo nad Rafą Nadalem, którego pokonał w trzech setach w półfinale. Wreszcie czwarta runda French Open, gdzie niewiele zabrakło do pokonania w pięciu setach Stana Wawrinki. Występy w kolejnych wielkoszlemowych turniejach zakończyły się niestety dla Tsitsipasa na pierwszej rundzie, ale jego obecny dorobek punktowy wskazuje, że tenisista będzie miał szansę zadebiutować w tym roku w finałowej imprezie kończącej rozgrywki cyklu ATP.
Momentami porywczy i wdający się w niepotrzebne dyskusje z sędziami Tsitsipas jest jednak jednym z dojrzalszych graczy młodego pokolenia. Pochodzący z usportowionej rodziny preferuje aktywne spędzanie wolnego czasu, czemu daje wyraz w mediach społecznościowych zamieszczając vlogi z podróży i treningów. Sam mówi, że uwielbia przede wszystkim sporty wodne, naturę i… filozofię, co stawia go w pozycji całkowitego przeciwieństwa do innego tenisisty greckiego pochodzenia, reprezentującego barwy Australii Nicka Kyrgiosa.
Nick Kyrgios – niepokorny wojownik
Mówienie o Nicku Kyrgiosie jako o dobrze rokującym zawodniku dla jednych wydaje się oczywiste, dla innych kompletnie pozbawione sensu. Nick jest idealnym przykładem zawodnika, o którego sukcesach jest w stanie zdecydować tylko jego motywacja i chęć do gry. Rafael Nadal w wypowiedziach o Kyrgiosie podkreślał, że jest to tenisista z ogromnym potencjałem i umiejętnościami, jednak brak mu pasji do wykonywanej dyscypliny. John McEnroe z kolei momentami widzi w Nicku odbicie samego siebie, zwłaszcza jeśli chodzi o impulsywne zachowania na korcie i niekonwencjonalny sposób gry. Wpisując w serwisie YouTube hasło Nick Kyrgios wśród podpowiedzi znajdziemy przeważnie takie słowa jak: angry, funny czy underarm serve. Łamanie rakiety, obraza sędziego, wysokie kary finansowe, zawieszenie w rozgrywkach czy błaznowanie na korcie poprzez choćby wspomniane serwowanie piłki od dołu, to w dużej mierze elementy przyciągające publiczność, zwłaszcza amerykańską. Sympatię tejże zjednał sobie w tegorocznym turnieju w Waszyngtonie, gdzie zaprezentował się z łagodniejszej i bardziej przyjaznej strony. Każdy mecz Kyrgiosa to duży znak zapytania, co znajduje często odzwierciedlenie w kursach bukmacherów ostrożnie oceniających jego szansę w większości meczów jako pół na pół. Z pewnością warto śledzić występy Kyrgiosa, zwłaszcza w starciach z teoretycznie lepszymi od niego zawodnikami. Australijczyk potrafi prezentować wtedy bardzo ambitny i solidny tenis, więc o ile nie zostanie w najbliższej przyszłości zawieszony za rzucanie w sędziego butelką po napoju lub rozbijanie krzesła na środku kortu, to ma spore szanse by zbliżyć się do pierwszej dziesiątki najlepszych zawodników na świecie.
Kanadyjskie „młode strzelby”
Jeszcze do niedawna nadzieją kanadyjskich kibiców był Milos Raonic. Notowany najwyżej na pozycji trzeciej w rankingu od roku 2016 nie wygrał żadnego turnieju, a jego kolejne starty nie napawały optymizmem. Natura nie znosi próżni, więc dość szybko na horyzoncie pojawiły się dwie nowe „młode strzelby” – Denis Shapovalov i Felix Auger-Aliassime.
Denis Shapovalov zasłynął przede wszystkim jako zwycięzca juniorskiego Wimbledonu 2016, wtedy też zadebiutował w rozgrywkach ATP. Jest kolejnym w tym zestawieniu zawodnikiem grającym odważnie jednoręcznym bekhendem. Na koncie tego 20-letniego tenisisty znajduje się jak dotąd 6 wygranych turniejów challengerowych. Leworęczny tenisista za najlepszy sezon może uważać rok 2017, kiedy to udało mu się pokonać w trzeciej rundzie turnieju w Montrealu Rafę Nadala. Wiąże się z tym ciekawa anegdota. Podczas tego turnieju Shapovalov mieszkał w piwnicy u Felixa Augera-Aliassime, skąd przed zwycięskim meczem trzeciej rundy zerwał plakat ze zdjęciem Nadala. Później miał miejsce świetny występ w US Open, gdzie po przejściu kwalifikacji udało mu się dojść aż do czwartej rundy. Warte odnotowania są cztery występy w półfinałach – w Madrycie i Tokio w 2018 roku oraz tegoroczne w Miami i Winston Salem oraz trzecia runda Australian Open. Shapovalov nie dotarł co prawda jeszcze do finału imprezy ATP ale pozostaje z pewnością w czołówce młodych graczy, których warto obserwować w najbliższym sezonie.
Dla Felixa Auger-Aliassime rok 2016 okazał się równie udany. Dotarcie do dwóch finałów juniorskich turniejów wielkoszlemowych – Roland Garros i US Open oraz zwycięstwo w tym drugim, sprawiły, że oczy całego tenisowego świata uważnie zaczęły obserwować tego 17-letniego wówczas zawodnika. Felix może pochwalić się jak dotąd czterema wygranymi turniejami rangi challenger, ale o tym jak świetnie radzi sobie w turniejach rangi ATP świadczy choćby fakt, że jeszcze rok temu, sklasyfikowany na miejscu 117. musiał przedzierać się przez kwalifikacje aby dostać się do drabinki głównej US Open. W tym roku grał już jako zawodnik rozstawiony z numerem 18. Zameldował się także w trzech finałach turniejów ATP – Rio de Janeiro, Lyonie i Stuttgarcie i może pochwalić się już zwycięstwami nad graczami z pierwszej dziesiątki rankingu (tylko w tym roku dwukrotnie pokonał Stefanosa Tsitsipasa). Felix Auger-Aliassime to gracz opierający swoją grę przede wszystkim na bardzo mocnym serwisie i forhendzie, charakteryzujący się bardzo dużą szybkością poruszania po korcie, co czyni go bardzo skutecznym zwłaszcza w grze defensywnej. Wśród najmłodszych zawodników jest on bodaj najbardziej obiecującym graczem, który w przyszłym sezonie może sporo osiągnąć, zwłaszcza na kortach twardych.
Italia w czołówce ATP
Włoscy fani tenisa również mają powody do zadowolenia i z nadzieją patrzą w przyszłość, a to za sprawą aż trzech zawodników, których nazwiska często przewijały się w branżowej prasie w tym sezonie. Charyzmatyczny Fabio Fognini, od niechcenia posyłający wygrywające piłki wzdłuż linii, do których dobiegnięcie sprawia trudność nawet najszybszym graczom, nieoczekiwanie, w wieku 32 lat zawitał po raz pierwszy w karierze w pierwszej dziesiątce najlepszych tenisistów świata, zajmując miejsce 9. Jego młodszy rodak, 23-letni Matteo Berrettini uplasował się kilka miejsc dalej, na pozycji 13., co również jest jak dotąd najlepszym rezultatem Włocha. O ile Fognini udowodnił, że ceglana mączka wciąż jest jego ulubioną nawierzchnią (o czym boleśnie przekonał się Rafa Nadal, który nie miał szans w półfinałowym meczu w Monte Carlo), o tyle Berrettini pokazał, że na każdej nawierzchni radzi sobie równie dobrze. Świadczą o tym dwa wygrane turnieje – w Budapeszcie i Stuttgarcie oraz fantastyczny występ w US Open, gdzie Włoch dzięki bardzo odważnej i pewnej grze dotarł aż do półfinału.
Najmłodszy ze wspomnianej włoskiej trójki Jannik Sinner dopiero niedawno osiągnął pełnoletniość i jak dotąd bierze udział przede wszystkim w turniejach niższej rangi, jednak zasługuje by o nim wspomnieć z kilku względów. Tylko w tym roku Sinner wygrał już cztery turnieje (1 rangi futures i 3 challengery), co zapewniło mu awans w rankingu o ponad 400 pozycji. Obecnie zajmuje miejsce 127. i w tym roku po przejściu kwalifikacji zadebiutował w drabince głównej US Open, gdzie stoczył całkiem wyrównany pojedynek z o wiele bardziej doświadczonym Stanem Wawrinką. Szwajcar okazał się lepszy w czterech setach, ale włoski debiutant pokazał na korcie to, co wskazuje jako swój główny atut, czyli siłę spokoju, a to w tenisie jeden z kluczowych elementów do sukcesu. Warto dodać, że Sinner w tym sezonie znajduje się na 4. miejscu w betting rankingu. Oznacza to, że obstawiając każdy mecz z jego udziałem stawką 100 zł nasz bilans wyniósłby na tę chwilę ponad 1100 zł na plusie.
Polska i inni
Dla Polaków z pewnością największą nadzieją jest 22-letni wrocławianin Hubert Hurkacz, o którym więcej można przeczytać w artykule poświęconym sukcesom naszych reprezentantów. Warto też śledzić karierę Alexandra Zvereva, zawodnika z dużym potencjałem, którego akurat w tym sezonie przytłoczyły nieco problemy w życiu prywatnym, co negatywnie odbiło się na jego grze. Sasha mimo to pozostaje w czołówce najlepszych graczy, a ma przecież zaledwie 22 lata. Bardzo dobry sezon rozgrywa Roberto Bautista-Agut, który świetny początek roku potwierdził występem w półfinale Wimbledonu i objęciem 10. pozycji w rankingu światowym. Gruziński tenisista Nikoloz Basilashvili jako jedyny obronił w tym roku tytuł w Hamburgu i choć jego gra często nosi znamiona chaotycznej i pełnej niewymuszonych błędów to udowodnił, że oprócz potężnego forhendu posiada także bardzo silną sferę mentalną i bez trudu potrafi wrócić do teoretycznie przegranego już meczu. Podobnie jak w przypadku Jannika Sinnera także tutaj, zwolennicy zakładów bukmacherskich mogli całkiem nieźle się wzbogacić typując w meczach Gruzina handicap setowy powyżej 2,5 setów (lub powyżej 3,5 setów w turniejach wielkoszlemowych). Basilashvili w tym roku rozegrał takich spotkań aż 27.
Do końca sezonu 2019 pozostało jeszcze kilka turniejów, ale zwykle po ostatnim w roku wielkoszlemowym US Open nadchodzi czas rozprężenia wśród zawodników, więc na realne potwierdzenie formy przyjdzie poczekać do finałów rozgrywek ATP w Londynie, a ci którym w drodze do Londynu zabrakło punktów z pewnością postarają się o to w następnym sezonie.
Czytelników zainteresowanych tenisowymi zmaganiami kobiet odsyłam do artykułu poświęconego najzdolniejszym tenisistkom cyklu WTA.
fot: atptour