Niewątpliwie dzisiejszy finał Champions League przejdzie do historii niezależnie od końcowego wyniku. Wszystko za sprawą tego, że zmierzą się w nim drużyny Atletico i Realu.
Nie raz zdarzało się, że w finale tych rozgrywek spotykały się zespoły z tego samego kraju, ale po raz pierwszy losy tytułu będą wewnętrzną sprawą jednego miasta. W ten sposób Puchar Europy trafi i pozostanie w Madrycie.
Do tego dochodzi fakt, że obie drużyny po raz ostatni na arenie międzynarodowej spotkały się w sezonie 1958/59, kiedy to Królewscy wyeliminowali lokalnego rywala z europejskich pucharów. To wszystko sprawia, że mecz jeszcze przed pierwszym gwizdkiem zyskuje na wartości i staje się jeszcze bardziej wyjątkowym wydarzeniem.
Statystyki przemawiają za Realem
Nikogo pewnie nie dziwi, że historia spotkań zdecydowanie bardziej korzystniejsza jest dla Realu Madryt, który ze 194 potyczek z Atletico wygrał aż 102. Atletico może pochwalić się zaledwie 46 zwycięstwami w starciach z bardziej utytułowanym przeciwnikiem, ale czy te statystyki będą miały jakiekolwiek znaczenie przed jutrzejszym starciem? Oczywiście, że nie czego w pełni świadom jest kapitan Los Colchoneros, Gabi, który w jednym z wywiadów stwierdził: 'W sobotni wieczór cała historia spotkań nie będzie miała jakiegokolwiek znaczenia'. Atletico może ten sezon zakończyć najlepiej w historii, ale do tego będzie potrzebne zwycięstwo z Królewskimi, a ono z pewnością nie przyjdzie tak łatwo. Faktem jest, że podopieczni Diego Simeone w końcu wyszli z cienia Barcelony i Realu i są na doskonałej drodze do zapisania się na kartach historii. Pierwszy krok już uczynili zdobywając mistrzostwo Hiszpanii, a ten fakt może im tylko pomóc przed decydującym starciem w Lidze Mistrzów.
Oba zespoły mają bogatą historią spotkań w tym sezonie. Atletico w dwumeczu w lidze okazało się lepsze zwyciężając na Santiago Bernabeu i remisując przed własną publicznością na Vicente Calderon, ale w Pucharze Króla to piłkarze Carlo Ancolettiego okazali się lepsi. Historia jednak pokazuje, że Atletico ma patent na rywala w finałowych starciach, bowiem obie drużyny w takowych mierzyły się sześciokrotnie, zawsze w Copa del Rey. Cztery padły łupem Los Rojiblancos, a dwa Realu. Ostatnie miało miejsce 17 maja ubiegłego roku i mecz ten z pewnością wielu zapadł w pamięci.
Żadna z ekip nie miała łatwej drogi do finału. Podopieczni Diego Simeone rozprawiali się kolejno z Milanem, Barceloną oraz Chelsea natomiast Los Blancos odprawiali z kwitkiem trzy niemieckie zespoły: Schalke, Dortmund i Bayern Monachium. Szczególnie półfinały, to popis fantastycznej gry zarówno jednych i drugich co zapowiada jeszcze większe emocje.
Sytuacja kadrowa pod znakiem zapytania
Przejdźmy do sytuacji kadrowych, bowiem są one niezwykle istotne. Początek tygodnia był koszmarny dla Atletico i Realu, bowiem niepewni występu byli Diego Costa, Arda Turan, Cristiano Ronaldo, Karim Benzema, Gareth Bale oraz Pepe, ale najprawdopodobniej jeśli któryś z nich miałby nie zagrać to ten ostatni.
Obie jedenastki mają coś do udowodnienia. Atletico chce na Estadio Da Luz w Lizbonie dokonać tego czego nie udało się 40 lat temu w starciu z Bayernem, natomiast Real Madryt poszuka w tym meczu szansy na swój dziesiąty Puchar Europy. W niechlujny sposób odpadli z walki o mistrzostwo kraju, a Puchar Króla nie ma takiego smaku jak zwycięstwo w La Liga lub tym bardziej w Champions League.
Szachów w takim meczu jak ten z pewnością nie zabraknie z obu stron, ale mocniej wierzę w filozofię Diego Simeone, który stworzył prawie od podstaw w niedługim czasie taką potęgę jak Atletico trzymając się podstawowego piłkarskiego rzemiosła, dlatego też najrozsądniejszym wyborem wydaje się być remis bądź zwycięstwo Atletico Madryt, a zakład ten polecam postawić w bukmacher i Lidze Typerów po okazałym kursie @1.80.